Boży majestat wyobrażamy sobie jako efekt przeniesienia na Boga tego, czym otaczaliśmy przez stulecia władzę monarszą, by zaznaczyć rangę króla, sakralny charakter jego osoby i linii dziedziczenia. Symbolika ta wydaje się nam dziś anachroniczna, muzealna. Sama idea Bożego majestatu traci na wyrazistości. Jak mu służyć, jeśli nie znaczy on dla nas wiele? Czy możemy zrezygnować z tego pojęcia i z konsekwencji jego stosowania? Przed Bogiem chcemy stać dumnie wyprostowani, a nie padać przed Jego majestatem na twarz. Bóg nie potrzebuje naszego uniżenia, ale my potrzebujemy, dla kształtowania prawdziwego obrazu siebie, kogoś, przed kim będziemy stawać w uniżeniu i pokorze, jeśli nie chcemy, by pożarł nas demon własnej pychy.