Stary Testament związuje powodzenie materialne, zdrowie, szczęście rodzinne z wiernością Bogu i moralnie dobrym życiem. To jest układ. Ja będę przestrzegał przykazań i Ty będziesz mi błogosławił. Ja Tobie zaufam i otrzymam nagrodę
Takie myślenie prezentuje Jeremiasz. Człowiek, który odwraca się od Pana, zostanie bez jedzenia, pracy, miłości. Człowiek, który jest z Panem, zachowa siły i nieszczęście go nie dotknie.
Czy tak jest w naszym życiu? Być może ktoś tak ma. Ja na pewno nie. Znam mnóstwo ludzi oddanych Panu, którzy przeżywają choroby, zwolnienia z pracy, niewierzące dzieci. Co jest z błogosławieństwem? Co jest z umową? Czy tylko ja jestem zobowiązany do jej przestrzegania, a Bóg nie?
Popatrzmy na Ewangelię. Kto jest błogosławiony? Głodujący, płaczący, wyłączony ze wspólnoty. Wpadamy w drugą skrajność. Błogosławieństwo jest związane z przeżyciem niedostatku, cierpienia, odrzucenia.
Propozycja Jeremiasza jest wyraźnie niezgodna z tym, czego doświadczam. Propozycja Jezusa (jeśli można tak powiedzieć) też ma słabe punkty. Co mają powiedzieć ludzie bogaci, którzy służą swoim sercem, ofiarnością, talentami, majątkiem Panu i wspólnocie. Czy oni się nie zaliczają do grona błogosławionych? Przecież to jest bzdura.
Jakie więc jest rozwiązanie? Jezus często posługuje się przerysowaniem, przesadą po to, żeby wytrącić nas z naszych schematów, przyzwyczajeń. To tak, jakby Jezus powiedział do mnie: Zacznij myśleć.
Pan chce nam uzmysłowić, że błogosławi dobrym i złym, bogatym i biednym. Jego miłość nie jest zależna od naszego postępowania. Jego błogosławieństwo nie jest związane z umową, ale z tym, że jesteśmy Jego dziećmi.
o. Tomasz Mika, dominikanin
Refleksje na dziś oraz wprowadzenia do czytań pochodzą z Biuletynu liturgicznego „Dzień Pański„.
Prenumeratę biuletynu można zamówić pod adresem: Prenumerata – Dzień Pański