Otaczająca nas rzeczywistość dostarcza nam aż nadto powodów do trwogi. Gdzie nie spojrzymy, widzimy cierpienie, bezradność i zło. Łatwo jest zwątpić w obliczu beznadziei świata bez Boga. On jednak jest w nim obecny, choć trudno nam czasem Go dostrzec.
Pierwsza część Adwentu zaprasza nas zawsze do refleksji nad końcem stworzonej rzeczywistości. Aż nadto wiele znaków mamy, że kiedyś on rzeczywiście nastąpi. Nie inaczej otaczający ich świat odczytywali pierwsi uczniowie. I on rzeczywiście się skończył. Imperium Rzymskie upadło, a po nim nastały kolejne, które także przeminęły. „Nasz świat” także, wcześniej czy później, upadnie. Kiedyś natomiast przyjdzie ten ostateczny koniec.
Przemijanie jest integralną częścią naszego życia, podobnie jak strach. Jako chrześcijanie zaproszeni jesteśmy jednak do tego, aby swojej nadziei nie budować na tym, co ziemskie, ale na Synu Człowieczym, na Jezusie, który jest Panem całego stworzenia. Jeśli Mu w pełni uwierzymy, to zrozumiemy, że nie mamy się czego obawiać, gdyż „prawdziwa miłość usuwa strach” (por. 1 J 4, 18). Nie oznacza to, że nie będzie on w jakiś sposób w naszym życiu obecny. Ma on bardzo wiele twarzy. Wiara w to, że Pan całego stworzenia przyjdzie, aby nas odkupić, może stać się dla nas prawdziwym pokrzepieniem.
Każdy z nas potrzebuje pokrzepienia. Dzisiejsza Ewangelia zaprasza nas, abyśmy nabrali ducha i podnieśli nasze głowy. Życie potrafi się z nami bardzo srogo obchodzić, ale Ten, który jest Dawcą życia, jest zawsze po naszej stronie i nic – nawet nasze zwątpienie, strach czy grzech – nie może tego zmienić.
o. Daniel W. Stabryła, benedyktyn
Refleksje na dziś oraz wprowadzenia do czytań pochodzą z Biuletynu liturgicznego „Dzień Pański„.
Prenumeratę biuletynu można zamówić pod adresem: Prenumerata – Dzień Pański