Przekroczenie progów świątyni ma przypominać chrześcijanom o ich wejściu w żywy Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa, które dokonało się przez sakrament Chrztu Świętego. Pierwsi chrześcijanie, jak czytamy już w Dziejach Apostolskich, chrzcili się w naturalnych akwenach wodnych, zwłaszcza tych, w których woda była żywa (źródła, rzeki, sadzawki), by jej nurt podkreślał aspekt życia tego sakramentu. Zanim jednak zaczęto organizować kaplice chrzcielne w kościołach, wznoszono w tym celu odrębne obiekty architektoniczne towarzyszące kościołom katedralnym. Bywało, że w jakiś sposób nadal korzystano z pobliskich akwenów, tworząc specjalne baseny, albo doprowadzano z nich wodę do basenu chrzcielnego, aby zachować aktywny nurt wody. Trzeba jednak najpierw zadać sobie pytanie: Dlaczego budowano osobny obiekt – kaplicę dla sprawowania tego sakramentu, skoro używano go początkowo tylko dla jednej celebracji chrzcielnej wciągu roku (w Wigilię Paschalną)?
Powodem była mistagogia, czyli wprowadzenie w tajemnicę tego, co w tym sakramencie celebrowano. Kościół będący obrazem Ciała Chrystusowego udzielał chrztu poza murami właściwego kościoła, aby pokazać, że przez chrzest następuje inkorporacja, czyli wcielenie nowych członków do tego żywego organizmu Mistycznego Ciała Chrystusa, a zarazem wprowadzenie ich do kościoła jako do budynku, w którym to Ciało się gromadzi. Dopiero człowiek ochrzczony, włączony do Kościoła, mógł wraz z resztą Jego członków uczestniczyć w pełnym kulcie sprawowanym w budynku kościoła.
Budowanie odrębnych obiektów do udzielania sakramentu chrztu wynikało więc z dynamiki samej celebracji tego sakramentu, jak i jego roli włączającej ochrzczonego w Kościół. W czasie Wigilii Paschalnej, pod koniec liturgii słowa, procesja z duchownymi i posługującymi wychodziła z kościoła i przenosiła akcję liturgiczną do baptysterium (z gr. zanurzać). Wierni pozostawali w katedrze, trwając na modlitwie, a to, co się działo w baptysterium, można by przyrównać do porodu, w którym to Kościół, nasza Matka, rodzi z wody i Ducha Świętego swoje dzieci. Nie czyniono z tego momentu widowiska, jak to często ma miejsce dzisiaj. Kościół oczekiwał w nawie na przybycie w procesji nowych członków swojej wspólnoty.
Obrzęd sakramentu w baptysterium obejmował następujące etapy: egzorcyzm (wraz z namaszczeniem katechumenów olejem), wyrzeczenie się Szatana i jego wpływów (dokonywane przy zwrocie w kierunku południowym symbolizującym grzech, acedię i śmierć), wyznanie wiary (zwrócenie się na wschód ku nadchodzącemu wybawieniu), zejście do basenu chrzcielnego i chrzest przez trzykrotne całkowite zanurzenie (oznaczające: zejście w śmierć i trzy dni między śmiercią a zmartwychwstaniem Chrystusa, a potem także i zanurzenie w życiu Trójcy Świętej), wyjście z basenu (wywyższenie) i przyodzianie w białe szaty (symbol nowego życia, nieskalaności, zwycięstwa nad grzechem i śmiercią oraz radości), namaszczenie krzyżmem (bierzmowanie). Szafarzami sakramentu chrztu byli więc biskupi, którym asystowali prezbiterzy i diakoni, a gdy celebracja chrzcielna zwiększyła swoją częstotliwość udzielania tego sakramentu do kilku dni w roku (Zesłanie Ducha Świętego, Epifania, a potem jeszcze inne święta i niedziele), byli to przede wszystkim prezbiterzy i diakoni.
Dziś o tym, że przez chrzest weszliśmy do Kościoła, przypomina nam tzw. kropielnica znajdująca się w pobliżu wejścia, ale pewnie i tak w naszej pamięci bardziej służy ona do osobistego egzorcyzmu bądź zgładzenia grzechów lekkich.