Zmiłuj się, Panie, bo jesteśmy grzeszni (…). To jest zasadnicza treść dzisiejszej liturgii. Tylko wtedy zrozumiemy naukę Jezusa, gdy najpierw odkryjemy, że to my sami jesteśmy grzesznikami, których On potraktował z miłością. Dopiero gdy przestanę zajmować się tylko sobą i swoimi sprawami, być może dotrze do mnie, że Pan sprawiał dla mnie wschód i zachód słońca nawet wtedy, gdy byłem pogrążony w najgorszym moim grzechu. I że wciąż pozwala mi wracać. Mam coś, czego nie mają upadli aniołowie: mogę wrócić. Wciąż mogę wrócić. Może powoli, może krok za krokiem, ale mogę. I mogę przeżyć radość przyjętego na nowo. Mogę. Jeśli tylko zobaczę, że ja grzesznik wciąż żyję, choć zapłatą za grzech jest śmierć. Wciąż żyję – a więc Pan nie zrezygnował. A więc mam szansę. Trzeba tylko chcieć z niej skorzystać.