loading

2021.07.04 – 14 NIEDZIELA ZWYKŁA

KAPRYŚNI I NIEPOKORNI CZY UFAJĄCY I WIERZĄCY?

Dzisiejsze czytania z jednej strony mówią o niezmierzonej cierpliwości Boga, jednak z drugiej pewne sformułowania brzmią brutalnie, prawdziwie i oskarżycielsko o nas – ludziach.

     
Oporni i bezczelni ludzie wobec głoszonego im słowa zawsze kręcą głowami, są ludem „buntowników”, ich serca są „twarde”. Zawsze znajdą pretekst, by odrzucić Boga: przeszkadza im zwyczajność znaków, zwyczajna ludzka genealogia Jezusa, Jego marny zawód „cieśli”, niepozorne miejsce zamieszkania itd. Ciągle coś im przeszkadza.

     
Słuchając tych słów, nie dokonujmy jednak niedojrzałej z natury projekcji na innych: to słowo przecież dzisiaj jest skierowane także do mnie, ma uderzyć właśnie w moją kapryśność, kombinowanie, konformizmy, lawirowanie między przykazaniami, wymigiwanie się od obowiązków, piętrowo układające się kłamstewka życia codziennego.

     
Jezus tak nie żył i tak nie głosił: chce być przyjęty w całości, z całym i niepoćwiartowanym nauczaniem, bo tylko tak może naprawdę z całą mocą odmieniać nasze życie, sprawiać w naszym życiu wiele cudów. Życie tysięcy, może nawet milionów chrześcijan to potwierdza: Chrystus przyjęty w całości, z zaufaniem i miłością, dokonuje spektakularnych zmian w życiu tych ludzi, wyprowadza z najgorszych zapaści, daje głęboki pokój i wewnętrzną radość.

     
Dzisiejsza Ewangelia, jakby ku przestrodze, kończy się pesymistycznie: Jezus przychodzi do swojej rodzinnej miejscowości, rozpoczyna mocną mowę i czyni wielkie znaki i cuda, ale z powodu kapryśności i niedowiarstwa ludzi nie może zdziałać tam wiele więcej. Wskazuje to na oczywistą konsekwencję: jest wiara – będą cuda, nie ma wiary – pozostaje tylko samotność człowieka w zmaganiu się z żywiołami i nieznanymi duchami tego świata, z samym sobą.



ks. Adam Rybicki






Święty doktor

Gwałtowny podmuch wiatru o mało nie zerwał mu z głowy kapelusza. Przytrzymując go, szybkim krokiem zbliżył się do partii skazańców, w której znajdował się Gawryłow. Siedzieli na ziemi, a niektórzy nawet się położyli, odrzucając z przyzwyczajenia na bok rękę przykutą do pręta.

     
– Jak to?! – oburzył się starzec, a jego nieurodziwa, duża twarz zapłonęła gniewem.

     
– Na pręcie?! Znowu?! A na noclegach obchodzono się z wami jak należy? Zdejmowano z pręta?

     
– Ani razu… wasza miłość… panie doktorze… – odpowiadano mu na wyrywki.

     
Na ganku ukazał się major i przyjezdny, odwracając się gwałtownie, niemal pobiegł do niego, przytrzymując dłonią kapelusz. Wiatr wiał coraz mocniej i nad Moskwę napływały czarne, ciężkie, deszczowe chmury.

     
– Nie mieliśmy dotąd przyjemności się poznać, panie majorze – Gawryłow i wszyscy wokół usłyszeli drżący z gniewu głos starego doktora.

     
– Nie miał pan najmniejszego prawa przykuwać powierzonych mu ludzi do pręta. Istnieje przecież łańcuch na ręce. Wynalazek waszego generała, pana Kapcewicza.

     
– Nie dysponowaliśmy takim – burknął major, próbując zejść z ganku.

     
Starzec jednak zagrodził mu drogę i skinąwszy mu głową, nieustraszenie wpatrywał się w jego nalaną twarz.

     
– Ponadto naruszyliście regulamin. Na czas nocnego odpoczynku powinniście uwalniać ludzi z pręta.

     
– A jeśliby się rozbiegli? – oburzony major tupnął nogą w bucie z ostrogą. – Moi kulawi inwalidzi mieliby ich łapać? A tak w ogóle, to jakim prawem szanowny pan…

     
Swoim potężnym, niskim głosem doktor bez trudu zagłuszył pełen przekleństw i krzyków gromki bas majora.

     
– Jestem głównym lekarzem więziennym i członkiem Komitetu Opieki nad Więźniami, a jego przewodniczącym został sam generał-gubernator. Mam zatem obowiązek zakomunikować, zarówno jemu, jak i członkom Komitetu, jak haniebnie traktowani byli przez pana zesłańcy i osoby konwojowane.

_________________________________________



„Święty doktor” to pasjonująca opowieść o nietuzinkowym człowieku, szalonym filantropie, o którym jedni wyrażali się z pogardą, a inni – z wielką czcią. Pochodzący z Nadrenii Friedrich Haass, ceniony lekarz, osiedlił się w Rosji, gdzie szybko dorobił się ogromnego bogactwa. Święty doktor, kierując się życiowym mottem: „Śpieszcie się
czynić dobro”, z niezwykłym poświęceniem pomagał chorym, bezdomnym i więźniom, a cały majątek rozdał potrzebującym. Do końca swoich dni walczył z biurokracją, bezdusznością urzędników i brakiem współczucia wśród elit.



Refleksje na dziś oraz wprowadzenia do czytań pochodzą z Biuletynu liturgicznego „Dzień Pański”.

Prenumeratę Biuletynu „Dzień Pański” można zamówić pod adresem,

https://prenumerata.edycja.com.pl