W cudownym rzymskim ogrodzie, pośród zieleni i fontann, Ligia, bohaterka „Quo vadis”, opowiada Winicjuszowi o swym Bogu. O Jezusie, który narodził się, aby człowiekowi przywrócić szczęście. Po chwili namysłu zakochany Winicjusz odpowiada: „Mogę wybudować ołtarz twemu Bogu w każdym gaju tego miasta, mogę postawić Mu świątynię w każdym ogrodzie Rzymu – ale wyrzuć Go ze swego serca”.
Pewnej nocy pod rozgwieżdżonym niebem w górach Judy rozegrała się ta niezwykła w swej prostocie scena. Bóg uśmiechnął się do człowieka i otworzył niebo. Jezus narodził się wśród nas. Ciepło matczynych dłoni pokonało chłód skalnej groty. A później wszystko potoczyło się już szybko: śpiewy aniołów, pokłon pasterzy, jasna łuna na niebie i dary wędrujących królów. Bóg zamieszkał wśród ludzi.
Tylko od nas zależy, czy Jezus narodzi się i pozostanie w naszych sercach. Nam nie objawił się anioł z nieba. Nie prowadziła nas gwiazda. Nie widzieliśmy na niebie łuny, która oświetlała drogę pasterzom. Nie słyszeliśmy czystego śpiewu chórów anielskich.
Dziś towarzyszy nam inna muzyka – radosne bicie serca. Dziś prowadzi nas inne światło – światło serca. Bo serce ludzkie w naturalny sposób lgnie tam, gdzie panuje miłość, dobroć i pokój. Lgnie do Boga, którego witano pod różnymi imionami. Maryja nadała Mu imię Jezus, Izajasz zapowiadał Go jako „księcia pokoju”, a anioł Gabriel zwiastował Go jako Emmanuela (Boga z nami).
Imię na kartach Biblii oznacza istotę posłannictwa człowieka, który je nosi. Zastanówmy się więc nad tym, kogo witamy w Nowonarodzonym.
Redakcja
Refleksje na dziś oraz wprowadzenia do czytań pochodzą z Biuletynu liturgicznego „Dzień Pański„.
Prenumeratę biuletynu można zamówić pod adresem: Prenumerata – Dzień Pański